Most Kultury VI – Portret dziewczynki w czerwonej sukience

BWA oraz Muzeum Narodowe w Kielcach zaprasza na pokaz obrazu
Start 18 grudnia 2013, godz. 17:00
Lwowska Narodowa Galeria Sztuki imienia B. G. Woznickiego / Pałac Potockich
Lwów ul. Kopernika, 15
Obraz będzie można oglądać do 13 stycznia 2014 r.
Patronat nad wydarzeniem objął Marszałek Województwa Świętokrzyskiego Adam Jarubas.

Most Kultury tworzy możliwość komunikowania się uniwersalnym językiem sztuki dwóch kręgów kulturowych: polskiego i ukraińskiego, wznosi się ponad podziałami i granicami, łączy narody, idee, ludzi i ich dzieła, umożliwia współpracę i wymianę doświadczeń.
Jarosław Drozd  Konsul Generalny RP we Lwowi

Dziewczynka w czerwonej sukience
W 1965 roku do kieleckiego muzeum, trafił jeden z najpiękniejszych obrazów, jakie dotąd zgromadzone zostały w galerii malarstwa polskiego Muzeum Narodowego w Kielcach. Perła, i to nie tylko kieleckiej kolekcji, ale przede wszystkim polskiego symbolizmu. Obraz, pędzla Józefa Pankiewicza z roku 1897, zatytułowany „Portret dziewczynki w czerwonej sukience”. Wybitne malowidło, przedstawiające kilkuletnią dziewczynkę o drobnej twarzy i regularnych rysach, rozpuszczonych blond włosach
i jasnej karnacji. Cierpliwie wsparta lewą ręką o zaplecek krzesła pozuje malarzowi patrząc przed siebie i trzymając w prawej dłoni śnieżnobiałą chustkę, niczym infantka z dzieła Velazqueza. Ubrana jest w wytworną, czerwoną suknię wizytową, spiętą na ramieniu kokardą. Obraz został nagrodzony II nagrodą (pierwszej nie przyznano)
w konkursie Towarzystwa Zachęty Sztuk Pięknych. Nie był to pierwszy portret owej urodziwej dziewczynki, bowiem kilka lat wcześniej na życzenie swego ojca, jako czteroletnie dziecko, pozowała już do obrazu innemu wielkiemu artyście, Władysławowi Podkowińskiemu. Niestety znudzenie i trud pozowania dla kilkuletniej dziewczynki okazał się być nie do zniesienia. Mała czterolatka, w proteście przeciw nużącym obowiązkom modelki, obcięła sobie grzywkę. Rozgniewało to artystę, który do czasu odrośnięcia dziecięcych włosów przerwał pracę nad obrazem. Niestety, przedwczesna śmierć mistrza w 1895 roku nie pozwoliła dokończyć dzieła, które już tylko w takiej postaci mogło zdobić salon Oderfeldów, później zaś dorosłej już modelki. To czego nie udało się dokonać Podkowińskiemu, z powodzeniem zrealizował Pankiewicz uwieczniając na płótnie małą Józię. Co więcej, jej portret w czerwonej sukience nie był jedynym jej wizerunkiem, jaki wyszedł spod pędzla Pankiewicza. Dziadkowie Józi Oderfeldównej także zapragnęli mieć podobiznę wnuczki i na ich życzenie artysta namalował replikę tego niezwykle udanego obrazu. Artyście zabrakło jednak cierpliwości do odtworzenia oryginału w pełnym kształcie. Powstał uproszczony w kompozycji portret, który miał zdobić salon dziadków Józefy. Dziś obraz ten można oglądać w Muzeum Narodowym
w Krakowie. W tym samym roku Pankiewicz rozpoczął pracę nad kolejnym portretem Józi Oderfeldównej, przedstawiającym dwunastoletnią modelkę w białej bluzce z kokardą. Niestety obraz ten nie przetrwał wrześniowej nawałnicy 1939 roku
i najprawdopodobniej spłonął w warszawskim mieszkaniu przy ul. Czackiego. Wśród nich, na szczęście, jak się później okazało, nie było „portretu dziewczynki”, dla którego los okazał się być łaskawy. Po śmierci Adama Oderfelda, podobnie, jak większość jego kolekcji trafił do domu Anieli Laurysiewicz, siostry Józefy, i tu ozdabiał salon do 1936 roku, kiedy to Aniela podarowała go Józefie i jej mężowi na srebrne wesele. Józefa, najprawdopodobniej ze względu na przykre wspomnienia długich godzin pozowania, nie przepadała za tym obrazem, w związku z czym zdeponowała go w Muzeum Śląskim skąd przewieziony został na czas wojny do muzeum w Bytomiu, by w 1945 roku mógł wrócić do Hanny Szaneckiej, córki portretowanej dziewczynki. Kłopoty materialne zmusiły ją jednak do sprzedaży rodzinnej pamiątki, portretu matki. Obraz po latach za pośrednictwem osób prywatnych i antykwariatu trafił ostatecznie do zbiorów Muzeum Narodowego w Kielcach.
Kim była ta urodziwa, tyleż sympatyczna co tajemnicza dziewczynka z obrazów Pankiewicza? Urodziła się w Warszawie w roku 1890, jako drugie spośród piątki dzieci Janiny Jadwigi z Koniców i Adama Oderfeldów. W rodzinie obok Józi wychowywało się jej rodzeństwo Aniela, Stefan, Anna oraz Karolina. Dzieciństwo Józefy, jak i jej sióstr oraz brata upływało w dostatku. Pozycja ojca, jego pokaźne dochody wynikające z pracy adwokata, jak również trafione inwestycje, pozwalały na zapewnienie całej rodzinie komfortowych warunków życia i dobrobytu, a także zadbania o wykształcenie dzieci. Józefa Oderfeld, ukończyła, podobnie, jak jej siostry, jedno z krakowskich gimnazjów
i została przygotowana do podjęcia studiów prawniczych, tak, by mogła w przyszłości zająć miejsce swego ojca. Józefa po zdobyciu średniego wykształcenia „wysłana” została na prestiżowe studia prawnicze do Sorbony, które jednak zmuszona była przerwać po śmierci ojca Adama Oderfelda w 1910 roku. W rok później Józefa poślubiła Wacława Olszewicza, a w 1920 roku na świat przyszła ich córka Anna. Praca męża skierowała losy Olszewiczów na Śląsk, do Siemianowic, gdzie zamieszkiwali do 1939 roku.
W sierpniu 1939 roku Józefa z rodziną opuściła Śląsk, przenosząc się do Warszawy, gdzie jej mąż Wacław od 1 września miał podjąć pracę w Ministerstwie Przemysłu
i Handlu. Wybuch wojny udaremnił jednak te plany i rzucił rodzinę Józefy do Lwowa.
W założeniu, to z pewnością tylko chwilowe schronienie we Lwowie, okazało się dla Józefy i jej męża miejscem pobytu nie tylko na czas wojny, ale na resztę życia. Wacław znalazł pomoc i pracę w Bibliotece Ossolineum, gdzie bez reszty oddał się porządkowaniu polskiego księgozbioru. Życie we Lwowie wymagało wielu wyrzeczeń i ostrożności, bowiem każdego dnia nad polską rodziną czyhało niebezpieczeństwo wywózki czy innych represji. Związana z tym była także rozłąka z córką, która za zgodą rodziców postanowiła wrócić do kraju. Józefa pragnęła przyjechać do Polski i podjęła starania zmierzające do uzyskania pozwolenia na wyjazd do kraju. Było to niezwykle trudne i długotrwałe. Dopiero w 1952 roku po raz pierwszy udało się jej przyjechać do Polski i odwiedzić córkę. Niestety, były to już schyłkowy okres życia Józefy. Ze wspomnień rodzinnych można dowiedzieć się, że podczas jednego z kolejnych pobytów w Polsce, w obliczu przeżyć, jakich doznała w ostatnich latach, jej serce nie wytrzymało. Zmarła nagle, w pociągu, w dniu 7 kwietnia 1954 roku. Pomimo, że właśnie tak zapamiętane zostały okoliczności jej śmierci nie są one do końca wyjaśnione.
dr Robert Kotowski
Dyrektor Muzeum Narodowego w Kielcach

 

 

 

 

 

 

 

Monika Cybulska

Aktualizacja:

Kategoria: Aktualności